Oj działo się!
Będę pisał krótko, bo jest sporo zdjęć, które najlepiej oddają to jak wyglądał wtorek.
Przed południem dzieciaki miały zajęcia, w czasie których uczyły się budować szałasy, poruszać się cicho w lesie i rozegrały partię gry typu „capture the flag”. W tym czasie starszyzna walczyła w kilku grach siłowych. Bardzo ciekawy przebieg miały zapasy, które wygrał Maks.
Ok. 13:00 przyjechała „Rewolucja” wraz ze sprzętem do „Jaggera” – szybkiej, bardzo ekscytującej gry, będącej połączeniem rugby, quidditcha i walki na miecze. Zasady wydają się na początku skomplikowane, ale w czasie gry okazuje się, że są bardzo intuicyjne, a sama gra daje ogromny zastrzyk adrenaliny. Tu najważniejszą wiadomością jest fakt wygranej wychowawców z reprezentacją starszyzny 3:1. Rewanż wkrótce.
Popołudniu mieliśmy czas na kąpiel oraz krótki chrzest dla nowych obozowiczów.
Wieczorem odbyło się ognisko nieoficjalne, w czasie którego zjedliśmy kiełbaski i pianki, a na dwa najstarsze namioty czekała spora niespodzianka. Zaraz po zakończeniu kolacji, każdy z chłopaków dostał polecenie spakowania się w mały plecak. W ekwipunku znaleźć się miał śpiwór, karimata, picie, jedzenie, ciepłe ubrania i latarka. Tak przygotowani chłopacy, zostali podzieleni na dwie grupy i wyprowadzeni do lasu. Po dotarciu na wyznaczone miejsce, każda z ekip musiała zbudować sobie schronienie na noc, a następnie między godziną 23:00 a 2:00 wejść niepostrzeżeni do naszego podobozu i zostawić w nim mapę z lokalizacją swojego szałasu. Obie ekipy wywiązały się z zadania pierwszorzędnie – mimo wystawionej warty, udało się im ok. 0:30 podrzucić wiadomość. Zostali złapani dopiero pół godziny później, jak próbowali wrócić do swoich namiotów, żeby uzupełnić zapasy jedzenia 🙂
Cudowna imitacja szałasu trzyosobowe zespołu asów: Śliwa, Kuba, Franek😜